Lista odtwarzania:

Okrągły Stół, czyli polski Rubikon

Wywiad z dr Pauliną Codogni, autorką książki „Okrągły Stół, czyli polski Rubikon” przeprowadziła Justyna Duriasz-Bułhak. Kwiecień 2014r., Fundacja Wspomagania Wsi.

Nie możesz obejrzeć wykładu? Posłuchaj podcastu:

„Rubikon”  to dawna nazwa rzeki w dzisiejszych  Włoszech. W 49 roku p.n.e. Cezar przekraczając tę rzekę rozpoczął wojnę domową ze swoim konkurentem. Podczas przekraczania Rubikonu Cezar miał wypowiedzieć słowa „alea iacta est” (tradycyjnie „kości zostały rzucone”, dosł. „kostka została rzucona”), co miało oznaczać podjęcie nieodwracalnej decyzji lub kroku o wielkim znaczeniu. Inne znane powiedzenie związane z tym wydarzeniem historycznym to „przekroczyć Rubikon”.

W dziejach każdego kraju można wskazać przełomowe chwile, określane mianem symbolicznego przekraczania Rubikonu. W historii Polski niewątpliwie były nim obrady Okrągłego Stołu (II-IV 1989), przy którym naprzeciwko siebie zasiedli przedstawiciele władzy komunistycznej i opozycji.

Czym właściwie był Okrągły Stół?
Były to intensywne rozmowy negocjacyjne, trwające dwa miesiące, dzięki którym sytuacja w Polsce diametralnie się zmieniła, „przyjęto rozwiązania o których opozycja nawet nie marzyła” – powiedziała dr Paulina Codogni. Warto pamiętać, że celem opozycji nie była zmiana ustroju w Polsce, a wypracowanie kompromisu dotyczącego m.in. powrotu Solidarności do legalnego działania (po zdelegalizowaniu NSZZ Solidarność w okresie stanu wojennego)

Dlaczego doszło w ogóle do rozmów? Dlaczego Solidarność dążyła do rozmów, a strona rządowa zgodziła się na nie? Od początku swojego powstania Solidarność poszukiwała kontaktu z władzą. Druga połowa lat 80.XX to okres głębokiego kryzysu gospodarczego w Polsce. Sankcje ekonomiczne (wprowadzone przez kraje zachodnie po wprowadzeniu stanu wojennego) oraz brak reform doprowadziły do galopującej inflacji. Władze zauważyły, że coraz mniej obywateli uczestniczy w wyborach. Drugi czynnik spowodowała sytuacja międzynarodowa – w 1985 roku na czele ZSRR stanął Michaił Gorbaczow, człowiek dość młody i dynamiczny, który chciał zbliżenia z Zachodem, który wprowadził nowe reformy („glasnost”, czyli „jawność”  i pierestrojkę „przebudowę”). Celem Gorbaczowa nie był oczywiście demontaż ZSRR (wręcz przeciwnie), ale jego reformy spowodowały „poluzowanie” polityki wewnętrznej w Polsce.

Obrady Okrągłego Stołu poprzedziły półroczne „rozmowy o rozmowach”. W połowie sierpnia 1988 roku władze PRL rozpoczęły rozmowy z opozycją spowodowane licznymi, trwającymi od kwietnia w różnych regionach Polski protestami społecznymi.  W negocjacjach nieoceniona była pomoc Kościoła: „Prawdopodobnie te negocjacje  mogłoby się nie powieść bez roli Kościoła. W pierwszym momencie, kiedy władze przymierzały się do rozmów opozycją, potrzebny był pośrednik. I tym pośrednikiem był kościół. Osobą najczęściej kontaktową był ks. Orszulik” – powiedziała dr Paulina Codogni”.
Jest 6 lutego 1989 roku – rozpoczynają się obrady Okrągłego Stołu w Pałacu Namiestnikowskim (dzisiejszy Pałac Prezydencki w Warszawie). Jak wspominają działacze Solidarności, wejście do Pałacu Namiestnikowskiego i przywitanie się z generałem Czesławem Kiszczakiem (wyznaczonym przez gen. Jaruzelskiego do prowadzenia obrad ze strony rządowej) było trudnym momentem. Niektórzy działacze bali się podstępu, atmosfera była napięta.  Powszechnie spodziewano się zajadłych rozmów, krążyły nawet ponure dowcipy (np. „Czemu okrągły stół ma 8 metrów?” – „Bo rekord świata w pluciu na odległość wynosi 7 metrów”)

Podczas tych dwóch, bardzo intensywnych miesięcy, trwały negocjacje przy tzw. stolikach, toczone w trzech głównych zespołach: ds. gospodarki i polityki społecznej, ds. reform politycznych i ds. pluralizmu związkowego. Obie strony postanowiły bowiem omówić jak najwięcej kwestii. Stoliki dzieliły na 10 „podstolików”, podzespołów: rolnictwa, górnictwa, reformy prawa i sądów, stowarzyszeń, samorządu terytorialnego, młodzieży, środków masowego przekazu, nauki, oświaty i postępu technicznego, zdrowia i ekologii.

Sam stół przyciągał olbrzymie zainteresowanie mediów zagranicznych, ale stało się także coś niezwykłego jeśli chodzi o media polskie – strona solidarnościowa bardzo często po zakończeniu obrad przeprowadzała konferencję prasową, z której relacje pojawiały się nie tylko w mediach zagranicznych, ale także w polskich mediach rządowych:  Dzienniku Telewizyjnym i gazecie Rzeczpospolita. Solidarność na bieżąco zdawała sprawozdania chcąc unikać mataczenia czy nieporozumień strony rządowej. „Od początku przyjęto takie rozwiązanie, że każdy przedstawiciel obozu opozycji który będzie występował przed kamerami będzie trzymał w sposób widoczny teczkę z napisem „Solidarność” i plakietkę. Oczywiście to bardzo drażniło władze” – powiedziała dr Codogni. W ten sposób Solidarność przypominała społeczeństwu, że jej struktury (mimo zdelegalizowania w 1981 r.) istnieją nadal i że za chwilę NSZZ Solidarność zostanie przywrócony do legalnej działalności.

Nie bez znaczenia była rozmowa Alfreda Miodowicza  (przedstawiciela OPZZ) i Lecha Wałęsy w listopadzie 1988 roku na żywo w telewizji. Miodowicz był przekonany, że Wałęsa to słaby przeciwnik, istniejący tylko dzięki swoim doradcom. Stało się zupełnie odwrotnie niż Alfred Miodowicz przewidywał: podczas debaty telewizyjnej to Lech Wałęsa „zmiażdżył” swojego rozmówcę.

5 kwietnia 1989 r. to zakończeni obrad Okrągłego Stołu. Dla obozu Solidarności najważniejszą kwestią było przywrócenie związku do legalnej działalności. Drugim postanowieniem (wcześniej zupłenie nieplanowanym) było dopuszczenie opozycji do wyborów parlamentarnych zaplanowanych w dwóch turach: na 6 i 18 czerwca. Początkowo opozycja podchodziła sceptycznie do pomysłu uczestnictwa w wyborach: władze chciały wciągnąć opozycję we władzę ustawodawczą, by „ubrudzić” ją polityką i móc zrzucić na nią, chociaż częściowo, winę za kryzys gospodarczy oraz planowane, uciążliwe reformy. Dość szybko jednak zorientowano się, że wybory mogą okazać się o wiele ważniejszą sprawą. Ostatecznie ustalono, że opozycja otrzyma dostęp do 35% miejsc w Sejmie, zaś w Senacie będzie miała miejsce zupełnie wolna walka o mandaty.

Władza zgodziła się na wybory m.in. dlatego, że nie wierzyła, że opozycja może odnieść w nich sukces, zwłaszcza, że od daty zakończenia rozmów Okrągłego Stołu do daty wyborów pozostało zaledwie dwa miesiące. Opozycja była zupełnie niedoświadczona w prowadzeniu kampanii wyborczej, nie było wolnych mediów bez których dziś nie wyobrażamy sobie kampanii.

Zresztą nieprzygotowanie widoczne było także po stronie władzy. Już  podczas „rozmów o rozmowach” obie strony tak mocno były skoncentrowane na Solidarności, że pozostałe sprawy, np. ordynacja wyborcza zostały zupełnie pominięte. Generał Kiszczak miał wtedy powiedzieć „Sami sobie zakładamy pętlę, idziemy na rzeź jak barany

„To był fenomen na skalę światową” – mówi o kampanii wyborczej dr Paulina Codogni. Nagle w ciągu kilku tygodni nastąpiła eksplozja entuzjazmu społecznego, mnóstwo ludzi włączyło się w kampanię jak kto mógł: jedni nocami przepisywali ulotki, pracowali w biurach, przygotowywali  posiłki.  Powstawały komitety wyborcze: oprócz tych głównych w  największych miastach, powstawały także komitety wiejskie, osiedlowe.

Co ciekawe: z ogromnym wyczuciem i przenikliwością decyzje podejmowane z dnia na dzień były trafne. Do takich należała szybka decyzja, by każdy kandydat sfotografował się z Wałęsą (aby uniknąć podszywania się innych kandydatów pod „drużynę Wałęsy”).

Opozycja położyła bardzo mocny nacisk na uświadomienie obywatelom jak ważne jest pójście na wybory 4 czerwca. Ponadto powstawały instruktaże jak głosować – kart do głosowania było kilka i przy każdej przewidziano inny tryb głosowania. Kampania opozycji opierała się głównie na spotkaniach z wyborcami. Każdy kandydat odbywał nawet kilkadziesiąt takich spotkań – „to był absolutny maraton” – mówi dr Codogni. Spotkaniom wyborczym towarzyszyli często ludzie kultury, koncerty, występy. Kandydaci władzy oferujący na swoich spotkaniach „kiełbasę wyborczą” (np. w postaci loterii towarów deficytowych) często spotykali się z powszechną krytyką

Pod koniec kampanii pojawił się słynny plakat „W samo południe”. Drukowany był poza Polską i do Warszawy trafił dopiero w nocy z 3 na 4 czerwca. Obecnie traktowany jest jako symbol kampanii.

4 czerwca 1989 r., czyli w dzień wyborów opozycja była przede wszystkim była bardzo zmęczona. Ponadto nikt z Solidarności nie prorokował, nie przewidywał sukcesu. Pierwsze głosy zaczęły spływać ze Wschodu (m.in. z Rosji) i były to „jaskółki” zwiastujące sukces. W pierwszej turze Solidarność zdobyła wszystkie poza ośmioma  miejscami w senacie i wszystkie poza jednym miejscem w Sejmie. Lista krajowa przepadła – władze były na tyle zadufane w sobie, że nie przewidziały drugiej tury dla tej listy.

Dla wszystkich, także dla władzy wyniki wyborów 4 czerwca były ogromnym szokiem. Obrady Okrągłego Stołu oraz pierwsze częściowo wolne wybory zapoczątkowały wielkie przemiany w Polsce.

Z rozmowy z Lechem Wałęsą:

Paulina Codogni: Czy Pana zdaniem w krytyce Okrągłego Stołu jest coś słusznego? 

Lech Wałęsa: Dzisiaj można myśleć, że wiele rzeczy byliśmy w stanie zrobić inaczej. A ja Pani powiem, że nic więcej, nic mądrzej, nic szybciej nie dało się zrobić. Gdyby było można, to bym to zrobił, to byśmy tak zrobili. Ale nie byliśmy w stanie, nie byliśmy przygotowani do rządzenia. Osiągnęliśmy i tak maksimum tego, co było możliwe. 

Z rozmowy z Wojciechem Jaruzelskim:  

Wojciech Jaruzelski: Zależy, z której patrzy się strony. W tej chwili krytykują głównie te osoby i środowiska, które znalazły się poza Okrągłym Stołem i które nawet były jego zwolennikami, ale uważały, że po nim należałoby zradykalizować kurs – dobić komunę. 

***

Licencja Creative Commons

Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

Podobne wykłady Droga do niepodległości 1989

Komentarze

Partnerzy

Lista zapisanych wykładów jest aktualnie pusta.