Wychodzenie z prowincji

Wykład prof. dr. hab. Andrzeja Mencwela – ostatni wykład z cyklu „Polska czyli prowincja?” zorganizowanego przez Centrum im. prof. Bronisława Geremka, 1 grudnia 2010 r. [1h33min]

W mroźny wieczór pierwszego dnia grudnia siedziba Fundacji Geremka wypełniła się gośćmi, przybyłymi na wykład prof. Andrzeja Mencwela „Wychodzenie z prowincji”. Atmosfera była ciepła, a dyskusja – gorąca.

Swój wykład profesor Mencwel otworzył kilkoma osobistymi refleksjami związanymi z przedsięwziętym w połowie listopada wyjazdem na konferencję w Nancy. Jadąc pociągiem do Strasbourga, miał sposobność przyjrzeć się zastępom studentów, którzy po weekendzie wracają z domów na uczelnię. Czy różnią się od nich czymś istotnym polscy studenci dojeżdżający na przykład z Warszawy do Otwocka? Żacy wędrują i w Polsce, i to już od XIV-XV wieku; w istocie, Uniwersytet to instytucja uniwersalna.

Przy okazji podróży do Francji prof. Mencwel mógł wreszcie odwiedzić Colmar, o czym myślał od wielu lat. Jedną ze specjalności tego miasta są tak zwane „bretzels” – czy jest jakaś perspektywa, z której moglibyśmy uznać krakowskie precle za „prowincjonalne” wobec tych z Colmar?

Po tym anegdotycznym wstępie Andrzej Mencwel zapytał o przyczyny pejoratywnego nacechowania słowa „prowincja” i jego pochodnych. Początkowo znaczenie tego terminu – prawno-administracyjnego – było bowiem zupełnie neutralne. Jak to się stało, że w naszym języku, ongiś głoszącym chwałę „wsi spokojnej, wsi wesołej”, „zapiekły się” negatywne konotacje prowincjonalności? Ten kompleks prowincji – raczej zagadka, niż zagadnienie – jest kwestią ostatnich 200-250 lat.

Gdzie szukać refleksji na temat prowincji? Przynosi ją z pewnością literatura francuska – Balzak, Stendhal, Flaubert. Sytuacja Francji jest szczególna ze względu na Paryż – „kulturalną stolicę świata”. Z kolei Anglicy, jak się wydaje, nie znają wcale negatywnego pojęcia prowincji – wystarczy przypomnieć sobie pana Pickwicka, poza miastem oddającemu się studiom nad skokami żab. Według angielskich słowników prowincjonalność to tyle co rustykalność.

Czy za polską „Panią Bovary” można uznać „Lalkę” Prusa? Ta powieść, choć wiele mówi o polskich kompleksach i aspiracjach, jest jednak zbyt mocno przekłamana – zwróćmy uwagę, że nie ma w niej wcale Rosjan, władzy, policji. Zwierciadło polskiego kompleksu prowincji odnajduje prof. Mencwel w „Rewizorze” Gogola; można ten tekst uznać wręcz za „esencję naszej prowincjonalności”; naszej, gdyż byliśmy wówczas pod tą samą władzą. Poprzez odniesienie do dzieła Gogola Andrzej Mencwel sformułował określenie istoty „bycia prowincjonalnym” – polega ono mianowicie na poczuciu ubezwłasnowolnienia, na przekonaniu, że „nic ode mnie nie zależy”, a w związku z tym na możliwości, że – jak u Gogola – byle chłystek (Chlestakow) może zostać królem. Mentalno-intelektualna istota prowincjonalności polega zatem na hiperbolizacji chłystka.

Jak odnieść te konstatacje do realiów historycznych? Na granicy pełnego ubezwłasnowolnienia Polska znalazła się po upadku powstania styczniowego; „noc Paskiewiczowska” była dniem w porównaniu z „nocą Apuchtinowską”. Można powiedzieć, że obie główne polskie strategie – Wielopolskiego i Traugutta – na równi poniosły wówczas klęskę. Polska znalazła się na dnie. „Odbicie” nastąpiło w latach osiemdziesiątych XIX wieku; wspomnieć trzeba przede wszystkim o nieco zapomnianej i niedocenionej postaci Ludwika Waryńskiego oraz o „Proletariacie” – ruchu występującym w imię robotników, a nie jak poprzednie w imię chłopów pańszczyźnianych; tam więc powinniśmy upatrywać początków nowoczesnej historii Polski. Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych uformowali się Piłsudski i Dmowski; wspólne było im odrzucenie ubezwłasnowolnienia, przekonanie, że trzeba działać „własnymi rękami i własnym czynem”.

Pamiętać, należy również o społecznym systemie edukacji w Kraju Nadwiślańskim w latach 1880-1916, na czele z Uniwersytetem Latającym, przez który przewinęło się kilka tysięcy osób. Było to, jak lubi podkreślać prof. Mencwel, jedyny w Carstwie Rosyjskim, a zatem od Kalisza po Władywostok, uniwersytet otwarty dla kobiet. Przypomnieć należy również wielkie idee „polskiej szkoły kulturologii” od A(bramowskiego) do Z(nanieckiego) – to przecież nie adaptacje, ale re-kreacje. Nie była prowincjonalna konstytucja I RP, nie był takim znakomity system szkolnictwa  II RP, nie były wreszcie takimi dwa podziemne uniwersytety w okupowanej Warszawie – rzecz w skali światowej jedyna w swoim rodzaju.

Dlatego nie powinniśmy przejmować się odległymi miejscami polskich uczelni w rankingu szanghajskim – to nic nie wart, rzec można – prowincjonalny ranking, promujący chińskie instytuty taśmowo produkujące przyszłych pracowników wielkich przedsiębiorstw.

Niezwykle ważnym momentem historii kultury polskiej było przesunięcie Polski na zachód mapy Europy w 1945 roku; to przesunięcie okazało się również przesunięciem na Zachód. Choć sentymenty „Kresowiaków” są zrozumiałe, szansą Polski jest przecież zwrócenie się w drugą stronę Europy.

Jak na otwarcie wykładu, tak pod jego koniec prof. Mencwel odwołał się do własnych doświadczeń, wspominając swoje czasy licealne (były to również czasy głębokiego stalinizmu) w Jeleniej Górze. Choć druty kolczaste na polskim brzegu Nysy zdawały się mocniej niż kiedykolwiek odcinać Polskę od „centrum”, czyli wolnego świata, to jednak „nauczyciel łaciny potrafił przenieść nas w czasy Republiki Rzymskiej”. Skoro nawet w czasie blokady i ubezwłasnowolnienia możliwe były takie prześwity, to jak wiele możliwości staje przed nami teraz, gdy jesteśmy wolni.

Po wykładzie odbyła się prowadzona przez Jarosława Kurskiego dyskusja z udziałem publiczności. Głos zabierali m. in. Michał Jagiełło, Andrzej Wielowieyski i Jacek Bocheński.

www.geremek.pl

Licencja Creative Commons
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

Podobne wykłady Społeczeństwo

Komentarze

Partnerzy

Lista zapisanych wykładów jest aktualnie pusta.